wtorek, 1 grudnia 2009

Eksperymenty

Mam dużo czasu na zastanawianie się nad formą bloga i przyszedł mi do głowy pewien pomysł: a może być tak przedstawiać stroje na szarych zdjęciach, dodając co najwyżej paletę kolorów? Zobaczymy. Na razie eksperymenty. Jeśli chodzi o ubrania: nadrabianie zaległości, wreszcie mam czas na zdjęcia. 2 godziny przed aparatem z lekką gorączką, zmieniając co chwila pozy i stroje to wyczyn niemalże ekstremalny, podziwiam modelki, mi już pod koniec zamykały się oczy. Ale wreszcie mam zdjęcia :)
Co do samego stroju: outfit do kina. Połączenie sukienki z golem "wyszło" już podczas poszukiwań stroju do teatru- wtedy uznałam to połączenie za ciekawe, acz niedopuszczalne do teatru, prędzej na jakąś imprezę. I stanowczo potrzebne było "coś" w pasie, inaczej wyglądało to co najmniej dziwnie. Co do samego golfu mam mieszane uczucia. Jeszcze niedawno pisałam, że nie zniknie on z mojej szafy, obecnie dużo częściej wybieram inne bluzki. Legginsy to nagły przypływ natchnienia, pewnie pod wpływem blogosfery- połączenie koronka+lateks jest ostatnimi czasy dość często spotykane. Mi się podoba. Oksfordy zakończyły już swój żywot- obcasy pokryte skórą może i wyglądają ładnie, ale są diabelnie niepraktyczne. Wystarczy zahaczyć parę razy i już wyglądają tragicznie. Tym razem nawet szewc rozłożył ręce. Szkoda.
Przykład komputerowego geniuszu- opublikowanie posta w czasie pisania go. Bo ja tylko nacisnęłam jakiś dziwny klawisz... Koniec pisany w najwyższym stresie.
Uff. Teraz można coś dopisać. Hm. Próbowałam zrobić coś z oczami, niestety średnio widać.

Image and video hosting by TinyPic

kolczyki: te nie do pary
golf: H&M
szal jako pasek: Maminy
sukienka: prezent
wet looki: Zara
oksfordy: Ryłko



poniedziałek, 30 listopada 2009

Stara klisza

Chyba wreszcie dokonałam przemyślanego zakupu- pasuje do wszystkiego, co mam w szafie.
Poza tym: nigdy więcej nie rozświetlać zdjęć (poza naprawdę skrajnymi przypadkami). I zacząć zwracać uwagę, jak ja wyglądam na zdjęciach, nie tylko ciuchy.
Poza tym ważne pytanie- który ładniejszy: ten czy ten?


Image and video hosting by TinyPic

kolczyki: vintage
wisiorek: YES
bluzka: Stradivarius
spódnica: vintage + DIY
rajstopy: Gatta
kozaki: Gino Rossi

sobota, 28 listopada 2009

Po mojemu

I stało się, ja także rozłożyłam się w tym grypowym sezonie. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, wreszcie mam czas na dodawanie postów a jak trochę wydobrzeję to wreszcie porobię wszystkie zdjęcia zaległych zestawów, trochę się tego zebrało (tak jakby cały grudzień z głowy nawet przy postach co 2 dzień ;). Co do zakupów- okazało się, że moje upatrzone jazzówki kosztują co prawda 140 zł (spodziewałam się, że ok. 200), ale cóż z tego, skoro została tylko jedna para, w rozmiarze 38! Kolejny raz, kiedy chciałabym mieć "wymiarowe" stopy ;) Skoro te są dla mnie niedostępne, zaczęłam się przyglądać ryłkowym czerwonym pantofelkom, może zaszaleję (podczas wyprzedaży, ma się rozumieć). Choć jakbym trafiła gdzieś na jazzówki lub płaskie brązowe mokasyny, nie narzekałabym. W ogóle należałoby poszerzyć kolekcję butów. Jestem raczej butoholiczką, mimo ogromnych trudności z zakupem, uwielbiam nieprzeciętne obuwie (np. kwiatowe martensy). Ma to swój minus- gdy potrzebuję w miarę klasycznych butów, szybko okazuje się, że takich nie posiadam. Poza tym znaczną przeszkodą jest fakt, że niejedne buty kosztują małą fortunę dla mnie. A i tak na buty i płaszcze zawsze wydaję najwięcej.
A przechodząc do prezentowanego dziś ubioru: patrząc na zdjęcia zdziwiłam się, jak bardzo mi pasuje ;) Rano był taki "zwyczajny" i niewymagający większego wysiłku, a jaki ładny efekt, jestem w 100% zadowolona.
Czy ktoś wie może, jak usunąć te brzydkie plamki na zdjęciach (i uniknąć ich na przyszłość)?

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic


kolczyki: stoisko podczas Pyrkonu
bluzka: Top Secret
ponczo: sklep indyjski
spódnica: vintage + DIY
rajstopy: Raj Stopy
kozaki: Gino Rossi

wtorek, 24 listopada 2009

Kwiatowo

Od czasu mojego przejścia Panoramy na obcasach, poprzysięgłam wierność płaskiemu obuwiu, zwłaszcza na codzień. Zwłaszcza przy moim trybie życia, kiedy trzeba biec na autobus, przejść się po Starym Rynku i ogólnie sprawnie poruszać się po mieście na piechotę. I jak się nie lubi zostawać z tyłu i nie móc dojść na Cytadelę, bo nogi odpadają. Tym koszmarom mówię nie. I tak oto zachorowałam na płaskie, szare jazzówki. Widziałam takie przez moment w River Island, niestety nie zwróciłam na nie większej uwagi, będąc w trakcie gorączkowych poszukiwań kozaków. Jutro wybieram się ponownie, żeby sprawdzić, czy rzeczywiście są takie, jak pamiętam oraz sprawdzić ich cenę ;) W temacie butów powiem jeszcze, że wreszcie udało mi się odzyskać Conversy - co prawda nie te same, nauczona doświadczeniem wybrałam inny, czarny model, jednak moja reklamacja została uwzględniona. Jednak stanowczo nie polecam- użeranie się z opinią specjalisty i odwołaniami nie jest niczym przyjemnym i nie mam zamiaru więcej dokonywać zakupów w sklepie tej firmy.
Poza tym poszukuję uniwersalnej, w miarę dużej (mieszczącej A4) torby. Relacja z poszukiwań na pewno się tu jeszcze pojawi.
Strój trochę kojarzy mi się z kowbojami, kiedy patrzę na zdjęcia. To nie było planowane ;) A zarowa tunika noszona do spódnicy to ostatnio jeden z moich ulubionych "patentów". Wreszcie prezentuję mój żołty kwiat- zazwyczaj noszę go do płaszcza (jak się jeden, zwykły czarny nosi trzeci sezon to trzeba sobie jakoś radzić ;)), ale jest tak ładny, że aż szkoda wykorzystywać go tylko w ten sposób. Mój pierwszy Solarowy nabytek- ogólnie dalej uważam ten sklep dla ludzi o mocnych nerwach- mi zawsze z powodu taksujących spojrzeń ekspedientek zaczynają się trząść ręce. Ale udało mi się trafić na miłą panią (jedną na 5), która wyciągnięła mi to cudo w kolorze żółtym "spod lady". Poza tym zabrałam katalog. I to by było na tyle.
Mała uwaga co do zdjęć- niestety, o tej porze roku oświetlenie, kiedy wracam do domu i mam czas zrobić zdjęcia, jest fatalne, zdjęcia są więc nieostre, rozjaśniane i z obłąkańczym uśmiechem ;)

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

kolczyki: Pakamera
wisiorek: YES
tunika jako bluzka: Zara
marynarka: Zara
kwiat: Solar
pasek: vintage
spódnica: sh
rajstopy: oczywiście żółte
kozaki: Gino Rossi

wtorek, 17 listopada 2009

Bufo(ro)wanie

Wreszcie zrealizowałam jeden z punktów mojej listy życzeń: mam zieloną bluzkę. Długi czas nie mogłam sobie darować, że przymierzywszy podobną, piękną, ciekawą bluzkę Vero Mody w outlecie, odłożyłam ją żeby kupić... tę spódnicę (nawiasem mówiąc spódnica jest na zbyciu). Na szczęście udało mi się znaleźć ekwiwalent w Stadivariusie. Po obejrzeniu wystawy retrospektywnej poznańskich artystów z okazji 90-lecia poznańskiej ASP (nawiasem mówiąc, byłam oczarowana, w przeciwieństwie do triennale rzeźby, poleciłabym ją, niestety w niedzielę był ostatni dzień ekspozycji) postanowiłam pochodzić trochę po sklepach. Przede wszystkim- do Solara po kwiatek, którego na pewno zaprezentuję w następnym poście. Poza tym wstąpiłam m.in. do KappAhlu, rozczarowałam się kolekcją Vintage Stories- spodziewałam się czegoś ciekawszego, lepiej wykonanego oraz tańszego (czyli jak w większości przypadków). Nie spodziewałam się, że w Stadivariusie znajdę ciekawą bluzkę, raczej weszłam żeby popatrzeć. Po raz kolejny prawdziwa okazała się zasada, że najlepsze rzeczy znajduje się w ogóle nie szukając (albo szukając czegoś zupełnie innego): ciemnozielone bufiaste cudo czekało na mnie (tak, nie ma to jak megalomania) na wieszaku. Początkowo obawiałam się, czy w bufiastych rękawach (one są bufiaste! to nie są żadne ramionka a la lata 80 ;) ) nie będę wyglądać śmiesznie, jednak efekt nie jest taki zły ;) I tym sposobem za zawrotną sumę 29,90 mam wymarzoną zieloną bluzkę.
A co do reszty- ubranie najpierw czarnych rajstop (bo "bezpieczniejsze") po czym nagła kategoryczna zmiana zdania, kiedy stoi się w zapiętym płaszczu i zakłada słuchawki od MP3, że nie, jest zbyt monotematycznie i ja tak z domu nie wyjdę, po czym ściąganie płaszcza, marynarki, szala, kozaków i gorączkowa zamiana rajstop na żółte, bo autobus już zaraz- bezcenne.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

kolczyki: Pakamera
wisiorek: YES
bluzka: Stradivarius
spódnica: Camaieu
rajstopy: Raj Stopy
kozaki: Gino Rossi

poniedziałek, 16 listopada 2009

Zwycięstwo

Dumnie ogłaszam zwycięstwo nad przemysłem obuwniczym.
Ale po kolei: buty uwielbiam, jednak kupowanie ich to dla mnie mordęga. Mam w głowie dokładnie określony obraz wymarzonego obuwia, który zazwyczaj okazuje się być niekompatybilny ze sklepowym asortymentem. W tym roku nie było inaczej. W głowie wysokie, sznurowane, brązowe kozaki bez udziwnień. Po przejściu większości miejsc, w których mogłabym znaleźć takie oto wymarzone buty, wylądowałam w Panoramie. Po przejściu całego centrum handlowego w moich oksfordach (na zdjęciach wydają się takie niskie, w rzeczywistości obcas ma 8 cm) producenci obuwia dołączyli do mojej śmierć-listy (wcześniej znalazł się na niej także szewc, który tak wspaniale wymienił mi fleki, że odpadły po tygodniu). W przypływie desperacji weszłam do Ecco i tam zobaczyłam tę parę.

Jednak oczywiście doszłam do wniosku, że pomarszczona skóra wygląda strasznie i takich nie chcę. Drugi raz obeszłam sklepy. Po drodze, za sprawą koszmarnego bólu stóp, moje wymagania spadły. Płaskie, sznurowane, wysokie i skórzane kozaki uznałam za błogosławieństwo i wynagrodzenie za trudy. I tak stały się moje (nie powiem, przecena z 449 na 269 znacznie pomogła w podjęciu decyzji). Ogłaszam, że są cudowne :) I na jakiś czas mogę zapomnieć o obuwniczym koszmarze.
Reszta stroju znana. Odrobinę inspirowane Jane. Innymi nowymi nabytkami (mam kwiatek!) pochwalę się w następnym poście ;)

Image and video hosting by <span class=TinyPic" border="0">

Image and video hosting by <span class=TinyPic" border="0">

kolczyki: Pakamera
marynarka: Zara
tunika: Zara
rurki: H&M
kozaki: Gino Rossi

PS. Proszę wybaczyć wypłoszowate zdjęcia. Kocham zimę, ale robienie zdjęć w ciemności oraz kombinowanie, jak je rozjaśnić, aby było widać ubranie, nie należą do moich ulubionych zajęć.

środa, 11 listopada 2009

Tak jakoś wyszło

Drugi post tego samego dnia- co za rozpusta! Ale jest co nadrabiać. Zatem oto i kolejny zestaw: nowe zastosowanie tej sukienki. Aż szkoda, żeby jesienią się marnowała. Latem co prawda szkoda było mi ją rozciągać przez noszenie jako spódnicę, ale cóż ;) Po prostu pewnego dnia stwierdziłam, że nie mam co na siebie włożyć do muzeum. I tak jakoś wyszło: golf, spódnica, pasek na przełamanie sylwetki... I czegoś brakowało. Do tej rudo- jesiennej kolorystyki pasowały jak znalazł żółte rajstopy (moje ulubione, tak). I strój gotowy.
Poza tym: poszukuję zielonego kapelusza oraz czegoś koronkowego. Jakby ktoś coś gdzieś widział, proszę dać znać ;) Poza tym po obejrzeniu kolekcji Solara wyruszam na poszukiwanie żółtego kwiatka, mając nadzieję, że to broszka, a nie element bluzki. Jest cudowny, dokładnie taki, jakiego potrzebuję (czyt.: bardzo bardzo chcę).

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic


kolczyki: prezent
golf: H&M
pasek: vintage
spódnica: prezent
rajstopy: Raj Stopy
oksfordy: Ryłko

Imprezowo

Strój z imprezy wieki temu (czyli sprzed jakiegoś miesiąca), wysłałam do nawet na Ensowy konkurs, nie wyszło, za to mam co pokazać tutaj. Przepraszam za moją nieobecność, też mi z tym źle, ale naprawdę nie chciałabym publikować zdjęć bez tekstu, a na napisanie go po prostu nie mam czasu.
A co do stroju:
Zacznijmy od góry: kolczyki. Ażurowe były moją ulubioną parą, niestety jeden zgubił mi się po LARPie, prawdopodobnie podczas zakładania szala, i już więcej go nie ujrzałam. Historia drugiego z tej niby-pary jest bardzo podobna. Obydwie pary bardzo lubiłam i szkoda było mi pozbywać się "wyrzutków"(albo raczej nie-wyrzutków). I gdy rozpaczliwie szukałam kolczyków na imprezę, padło na to, że założę te dwa, nie do pary. Efekt bardzo mi odpowiada ;)
Top kupiłam rok temu w H&Mie, oczywiście długo wahając się przed zakupem. No bo to takie imprezowe, niecodzienne, a ja przecież bluzki na codzień potrzebowałam. Ostatecznie przekonał mnie tekst koleżanki: "Weź, to można bardzo fajnie zestawić!". Racja.
Historia narzutki znana jest już wszystkim, tutaj występuje żeby nie było mi za zimno (jako że impreza była m.in. w tramwaju, w efekcie miałam na sobie także sweter pod marynarką).
Spódnica przerobiona wg pomysłu Harel świetnie nadawała się do reszty, rajstopy występują jako element ożywiający kolorystycznie (hehe, jak to brzmi), wet looki to wariant w porywie weny twórczej. Buty- bo innych nie było (teraz już są! :) )
Na więcej nie mam czasu, wybaczcie.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

kolczyki: prezenty
top: H&M
narzutka: DIY
marynarka: Zara
spódnica: DIY
rajstopy: Raj Stopy
wet looki: Zara
oksfordy: Ryłko

PS. Z perspektywy czasu: lepiej byłoby zrobić uśmiechnięte zdjęcia ;)

sobota, 31 października 2009

Reaktywacja

Przyznaję, dawno mnie tu nie było. Zdjęć na dysku mnóstwo, tylko brak czasu na pisanie wpisów... A wpis być musi! W ogóle nie uznaję czegoś takiego jak "za długi wpis". Za to za krótkie zdarzają się nagminnie (przyznaję, że mi również). Wreszcie opamiętałam się, przyszło zrozumienie, że bez bloga żyć nie mogę i tak oto jestem i piszę.

A kiedy mam ochotę wyglądać "fantazyjnie" i "hipisowsko", ubieram się tak.
Strój na pieczenie ciast u przyjaciółki. Od razu pomyślałam, że ubiorę tę sukienkę, na początku miała być jak tutaj, jednak plany się zmieniły i połączyłam ją z moją długą kremową spódnicą. Do tego oczywiście mój ulubiony szal. Strój z soboty sprzed 3 tygodni :), wtedy jeszcze mogłam się tak ubrać i nie zamarzać.
Dziś wreszcie (po 3 tygodniach odwyku) wybrałam się do sklepów. I jestem raczej rozczarowana, żeby było chociaż na co przetracić pieniądze...! Chociaż parę koronkowych rzeczy całkiem mi się spodobało (np. słynna sukienka z Zary). Parę bluzek- potrzebne od zaraz- żeby tylko dało się znaleźć jakieś ciekawe. Jedna interesująca w Reserved (jakość beznadziejna ale ciekawy wzór), musztardowy golf w Camaieu, intensywnie niebieska bluzka tamże. Ale żadna nie rzuciła mnie na kolana (wiem, marudzę). Za to wreszcie uwzględniono moją reklamację Conversów ;) Wkrótce wybieram się do ichniejszego sklepu, mogę wybrać inny model (ten podobno był szczególnie wadliwy).

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic


kolczyki: Pakamera
szal: pamiątka z Belgii
torba: vintage
tunika: Camaieu
spódnica: sklep indyjski
buty: Doc. Martens

niedziela, 11 października 2009

Kiedy muszę oddać szpilki do szewca

...chodzę w Martensach. Jednak to nie one są głównym tematem postu.
Proszę państwa, dołączam do ogólnej blogowej tendencji do prezentowania swetrów. Mój co prawda nie jest najnowszym krzykiem mody ani nie posiada oryginalnego wzoru (zasadniczo w ogóle nie posiada wzoru), jednak wielbię go bezgranicznie, jak na zmarzlucha przystało. Pisałam o nim już tutaj. Znaleziony w Zarze początkowo zainteresował mnie jako "to dziwne bezkształtne coś". A gdy okazało się, że to "coś" to czarny sweter z golfem, z akrylu (dla mnie to zaleta, mam bardzo wrażliwą skórę i wełna mnie "gryzie") do tego w cenie poniżej 100 zł, oszalałam. Po przymierzeniu od razu skojarzył mi się z tym swetrem z pokazu McQueena, co prawda z Fall 2008, ale cóż z tego (McQueen to jeden z moich ulubionych projektantów, notabene). Sweter doskonale odpowiada moim wymaganiom: ma golf (który może służyć również jako szalik lub komin), jest czarny, długi (nie cierpię przykrótkich bluzek, swetrów, kurtek) i znakomicie grzeje. Niestety, strasznie się pakuli, muszę kupić golarkę do ubrań ;)
Co do butów- moje ukochane oksfordy odmówiły współpracy- odpadł flek, do tego mają niemiłosiernie zmasakrowane obcasy (pokryte skórą cuda, żeby wyglądały mało zachęcająco wystarczył jeden spacer po Starym Rynku), byłam więc zmuszona oddać je do szewca. Martensy triumfują.
A kiedy mam ochotę na coś prostego, ubieram się właśnie tak: dżinsy i bluzka z niby-żabotem. Ma w sobie to "coś". Dla dopełnienia kolczyki z Muchą.


Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

kolczyki: Pakamera
bluzka: Top Secret
sweter: Zara
przypinka: Pakamera
marynarka: Zara
dżinsy: Lee
buty: Doc. Marten's

piątek, 9 października 2009

Reaktywacja

Narzekam na brak płaskiego obuwia w którym mogę się pokazać, w szafie jednak ciągle leżały one. TE buty, wymarzone, wyczekiwane. Tylko jesienne pomysły na nie jakoś nie chciały przyjść. Myślałam, myślałam, aż wreszcie wymyśliłam. Fakt, że oksfordy należało oddać do szewca (szczęśliwie mają to już za sobą) znacząco wpłynął na moją kreatywność. I wyszło to:

Image and video hosting by TinyPic

Zaczęło się właściwie od naszyjnika. Wisi sobie i wisi już od dłuższego czasu na tablicy korkowej nad biurkiem (i laptopem). Kupiłam go 2 lata temu w H&M, kiedy tylko go zauważyłam, podjęłam decyzję, że muszę go mieć. Cena: 3,99. Czy można się wahać w takiej sytuacji? Nosiłam go głównie tamtej jesieni, potem sporadycznie aż w końcu zawisł. I ostatnio przyszło mi do głowy, że można by go znowu zaprezentować (ewentualnie siebie z naszyjnikiem). Znowu brak pomysłów.

Image and video hosting by TinyPic

Zastanawiałam się też nad dalszym zestawianiem mojej dzianinowej sukienki i kiedy przypomniał mi się pokaz Missoni (na ten sezon, który teraz mamy, wiem, że teraz Paris Fashion Week). Dzianinowo, luźno, warstwowo, pozytywnie. I połączyłam wszystko razem. Z czarnymi rajstopami wydawało mi się być zbyt smętnie, w kratkę nie pasowały, w romby też nie, z fioletowymi byłoby zbyt monotematycznie... Padło na żółte, myślałam zresztą o połączeniu ich z sukienką. Spódnica zaimprowizowana rano, bez niej było trochę zbyt... krótko ;)


Image and video hosting by TinyPic

kolczyki: Pakamera
naszyjnik: H&M
tunika/sukienka: Camaieu
marynarka: Zara
spódnica: vintage + DIY
rajstopy: Raj Stopy
buty: Doc. Martens

piłka jako mistrzyni drugiego planu

wtorek, 6 października 2009

Wiktoriański skrzat

Tę czapkę zamówiłam u utalentowanej manualnie koleżanki już w marcu. Dostałam ją w zeszłym tygodniu i od tego czasu moje uwielbienie dla niej rośnie. Jest taka niepoważna :)

Image and video hosting by TinyPic

Spódnicę kupiłam dwa lata temu w sklepie indyjskim, kiedy to na gwałt poszukiwałam "czegoś" na imprezę urodzinową. Sklep znajdował się w cudownym miejscu, w piwnicy jednej z kamienic przy Starym Rynku. Kamienica miała 100 lat (biorąc to pod uwagę, nie powinno dziwić, że sklep musiał się stamtąd przenieść). Dziś sklep znajduje się w dużo mniej klimatycznym miejscu, do tego nie po drodze, zaglądam więc do niego dużo rzadziej. Wracając do spódnicy: zachwyciła mnie połączeniem tkanin i dalej ją lubię, mimo kiepskiej jakości. Największym mankamentem jest zamek- można go rozpiąć tylko do pewnego momentu, inaczej potem nie da się go zapiąć. A ja rano ledwo widzę na oczy i o takich szczegółach z reguły nie pamiętam, co skutkuje wielkim wkurzeniem porannym pod znakiem: "Co jest z tym zamkiem?!?!". Wymienić się go nie da nie rozpruwając przy okazji całej podszewki. Dopiero niedawno wpadłam na genialny pomysł- po prostu zaszyję zamek w taki sposób, żeby rozpinał się tylko do tego miejsca, od którego zapinanie jest możliwe. Geniusz, wiem.
Połączenie bluzki ze spódnicą miało być eleganckie, lekko w klimacie epoki wiktoriańskiej. Żeby było zaskoczenie: na zewnątrz wesoły skrzat w skórze, a pod spodem pani w marynarce i błyszczącej (miejscami) spódnicy. Miny ludzi, kiedy zakładałam/zdejmowałam kurtkę i czapkę- bezcenne.
I moje ukochane kolczyki z Muchą- po rozgnieceniu ohydnych różowych koralików obcęgami awansowały na ulubione (obok dwudziestu innych par). A fioletowe rajstopy wyszły z szuflady, bo akurat żadnych czarnych nie mogłam znaleźć.
Obcięcie głowy przypadkowe. Zechciało mi się odłożyć jedną książkę z chwiejącego się stosu- statywu i robić zdjęcia mechanicznie.
Obserwacji sklepowych nie będzie, nie mam na razie czasu na odwiedzanie centrów handlowych. Choć niedługo będę się rozglądać za butami, więc szykuje się długi wywód, jakie to te pary są beznadziejne, drogie, brzydkie i za bardzo ozdobione (ja tak mam za każdym razem przy butach. Co tłumaczy, czemu mam ich tak mało, szanse, że coś mi się spodoba i będzie na moją kieszeń, wynoszą jakiś 1%).

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

czapka: hand-made koleżanki
kolczyki: Pakamera
bluzka: Top Secret
żakiet: Zara
przypinka: Pakamera
kurtka: nie mam pojęcia
spódnica: sklep indyjski
rajstopy: Raj Stopy
oksfordy: Ryłko

niedziela, 4 października 2009

Ku czci

Naprawdę powinnam pisać posty w dniu, w którym mam dany strój na sobie. Albo chociaż robić sobie notatki z tego, co chcę powiedzieć, żeby wyszedł jakiś porządny post wreszcie, a nie taka dłubanina. Zdjęcia są z wtorku.
Spódnica to przerobiona stara spódnica wyciągnięta z szafy cioci. Trzyma się całkiem nieźle, jednak za każdym razem, gdy ją ubierałam, czułam się jak goth (w sumie nic dziwnego, wyciągnęłam ją z tej szafy w takim okresie życia, w którym bardzo mi to odpowiadało). A podczas przeglądania archiwum Lookbooka, natrafiwszy na ten wpis, wpadłam na jakże odkrywczy pomysł- też tak zrobię! Efekt wyszedł nieco inny z powodu różnicy materiałów, ale jestem bardzo zadowolona. No, i dumna- z moimi dwiema lewymi rękami udało mi się wszyć te 10 zatrzasków nie prując przy tym niczego ani nie przeklinając. I jestem bardzo zadowolona z nowej odsłony spódnicy. Ku czci Harel, biję pokłony.
Naszyjnik był kiedyś w jakiejś gazecie, jak sobie przypomnę że mam inne części biżuterii oprócz kolczyków albo mam za dużo czasu rano (jedno i drugie praktycznie się nie zdarza), zakładam go.
Pomysł z szalem- szarfą powstał spontanicznie, strój okazał się zbyt monokolorowy, a sylwetka potrzebowała przełamania. Wyszło nieźle, moim zdaniem.
Do tego wszystkiego obowiązkowy był zielony parasol, padało strasznie (a ja i tak się cieszę, że nadszedł czas na warstwy).

Image and video hosting by TinyPic


Image and video hosting by TinyPic

kolczyki: Claire's
szal (jako szal i jako szarfa): Maminy
naszyjnik: z jakiejś gazety
marynarka: Zara
golf: H&M
spódnica: vintage + DIY wg Harel
rastopy: Gatta
oksfordy: Ryłko

środa, 30 września 2009

Do teatru by się szło

Na sztukę, nomen-omen, "Krawiec" :) Wg Mrożka, oczywiście. Sztuka ciekawa, choć było parę niedociągnięć. Tymczasem skupmy się na tym co było przed wyjściem. A przed wyjściem było gorączkowe przebieranie się z dylematem głównym- jak to zrobić, żeby ubrać tę sukienkę (szkoda, żeby w szafie leżała, za bardzo ją lubię) i nie zamarznąć podczas powrotu? Kiedy mając coś pod spodem wyglądam jak sierotka w kubraczku, mając coś na sukience jest za mało elegancko... W końcu oczywiście poszłam w sukience i marynarce, jak widać na załączonych obrazkach. Zawsze twierdziłam, że mówienie, że nie liczy się, żeby było ładnie tylko ma być ciepło/wygodnie jest hipokryzją (przynajmniej w moim wypadku). Wyszła moja wariacja na temat wcześniejszych epok. Aż mi się miło zrobiło jak pani na przystanku pięknie na mnie prychnęła (cóż za możliwości głosowe/nosowe, jeden tramwaj jedzie, drugi z naprzeciwka a prychnięcie i tak było słychać).
Kapelusz oczywiście obowiązkowy. Tak, jestem jedną z tych osób, które nigdy nie poszłyby do teatru w dżinsach, dla mnie to jest po prostu nie na miejscu.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

kapelusz: H&M
szal: maminy
sukienka: prezent
marynarka: Zara
torebka: maminy vintage
pończochy: prezent
oksfordy: Ryłko

wtorek, 29 września 2009

Gdzie są niegdysiejsze śniegi?

Wczoraj to była sukienka. Gdy tylko zdjęłam ją po tym poście, rozcięłam i stała się narzutką (też jestem przeciwniczką zdrabniania wszystkiego, ale narzuta kojarzy mi się z wielką płachtą na łóżko). I wystają mi spod marynarki piękne chrząszczowate skrzydełka.
Na czarnym tle. Dolna część czarnego tła doprowadziła mnie do ataku szału kiedy to podczas drugiego założenia zaczęła się rozrywać. Na szczęście da się zszyć, nie mam czasu ani ochoty na reklamowanie (chwilowo mam dość użerania się z odwołaniem od opinii "rzeczoznawcy" sklepowego Conversa, bezczelny typ). Ale bądź co bądź moje wymarzone spodnie rozerwały się przy drugim założeniu, czyli ody do jakości ciąg dalszy. A w H&M widziałam takie piękne getry.
Wyparowały mi z głowy wszystkie pomysły na sensowny post (strój jest z piątku, miałam szalony weekend, podczas którego znalezienie sekundy wolnego czasu graniczyło z cudem), koniec pieśni, wracam do pracy.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic



kolczyki: jakiś jarmark
wisiorek: YES
top: Zara
narzutka: pozostałość po sukience
marynarka: Zara
rurki: H&M
oksfordy: Ryłko

czwartek, 24 września 2009

Wielki but

Znalazłam ostatnio na forum ciekawą propozycję zabawy. Wiem, że większość ma już powyżej uszu odpowiedzi na wszelkie pytania, ja się jednak pokuszę. Pytania:

1. Twój najnowszy nabytek w szafie.

Czarne rurki! :)

2. Co posiadasz najdłużej?

Po dokładnym zastanowieniu odpowiedź jest miażdżąca- domowe kapcie. Od 5 lat wyglądają jak nowe.

3. Jak nazwałabyś swój styl?/Co jest esencją Twojego stylu?

Moim zdaniem czerń i kolorowe dodatki (z umiarem). Często dziwacznie połączone.

4. Gdzie najchętniej kupujesz ubrania?

Nie będę oryginalna- H&M, Zara, Camaieu.

5. Twój najlepszy łup wyprzedażowy.

Tunika z Zary za 39 zł. I dżinsy Lee za 100.

6. Twoje ulubione dodatki.

Na pewno kolczyki, ale nie umiem wybrać ulubionej pary. I szale/apaszki.

7. W czym najbardziej lubisz chodzić?/ W czym można Cię najczęściej zobaczyć?

Ostatnio najczęściej noszę marynarkę z Zary. Najczęściej można mnie zobaczyć w czymś czarnym.

8. Co najbardziej kochasz ze swojej szafy?

Każdą nową rzecz, poza tym czarny golf i koronkową sukienkę.

9. Co nigdy nie zniknie z Twojej szafy?

Czerń. Spódnice. A z konkretów- myślę, że czarny golf.

10. Czy masz ulubioną biżuterię?

Chyba mogę zaliczyć do tej kategorii srebrną bransoletkę- pamiątkę rodzinną. Poza tym- kolczyki. I wisiorek z karetą.

11. Na co wydajesz najwięcej pieniędzy?

Na buty.

12. Jakie są Twoje ulubione kolory?

Czarny, ciemnozielony, miodowy.

13. Czego masz w szafie stanowczo za dużo?

Niczego.

14. W czym nigdy nie będziesz widziana?

Jeszcze niedawno mówiłam, że w legginsach innych niż wet looki, w butach w stylu DC i boyfriend jeans. Obecnie skłaniam się ku "nigdy nie mów nigdy".

15. Co jest w złym guście?

Wszystko może być w złym guście, jeśli jest noszone "źle". Nie co nosisz, ale jak to nosisz.

16. Twój trik urodowy.

Maluję usta na ciemnoczerwono, wyglądają dużo wyraziściej.

17. Twój trik modowy.

Eeee? Chyba nie posiadam.

18. Co masz na sobie w tzw.”złe dni ubraniowe kiedy dopada syndrom ”nie mam co na siebie założyć”?

Co popadnie. Najczęściej tunikę i rurki albo jeden z zestawów, który miałam ostatnio.

19. Modowe marzenie-gdyby było Cię stać?

Koronkowe buty od Laboutina. Ubrania od Lacroix, Chanel, Armaniego, Hermesa, Vuittona.

20. Gdzie znajdujesz modowe inspiracje?

Na blogach, pokazach, w głowie podczas bezsennych nocy.

21. Kto jest Twoją ikoną/ikonami mody?

Marlena Dietrich, Jane, od czasu tego zdjęcia Giovanna Battaglia, Hamish Bowles (co z tego, że męskiej), ta pani (kto to jest? Mam w folderze z inspiracjami mnóstwo jej zdjęć)


Chaotycznych wynurzeń ciąg dalszy. Nie będę wymieniać wszystkich pokazów jesień/zima 2009 (wiem, trwają wiosenne ale ja wiem, że i tak zapomnę do lata wszystko, co na nich pokazywali, skupiam się więc na bieżącym sezonie) które mi się podobają, jednak w tej chwili oglądam Kenzo i bardzo mi się podoba. Te ubrania są takie ciepłe, przynajmniej tak wyglądają. Poza tym rok w rok niezmiennie podoba mi się reklama Kenzo ;)

Image and video hosting by TinyPic

I wreszcie prezentuję kolejny strój, ozdrowiałam (również wreszcie). Sukienka czeka na przeróbkę, to moje pożegnanie z nią z w takim kształcie. Że też nie mogłam zachorować później, przerobiłabym ją chorując ;) Żółte rajstopy to już w moim wypadku klasyka, uwielbiam je. A buty... niestety, zwyciężają względy praktyczne. Nie ma oksfordów w których nie jestem w stanie przejść/przebiec/przejechać połowy miasta załatwiając różne sprawy. Doprowadziłam glany do stanu, w którym mogę pokazać je ludziom (wcześniej wyglądały tak). Użyłam kolejno: noża, spirytusu, Domestosu (akt desperacji). Zadziałał dopiero rozpuszczalnik (czyli zmywacz do paznokci, który przeżera buteleczkę i już jest pomarańczowy), niestety skończył się za szybko, a zmywacz z acetonem nie chciał rozpuszczać farby. W akcie desperacji pomalowałam czubki na czarno. I wypastowałam pastą (taką czarną, mazistą). Swoją drogą glany to jedne z tych butów, które przetrwały w mojej szafie najdłużej (oraz przetrwały wszelkie próby artystycznego wyżywania się na nich).
Najgorzej zaplanować sobie strój. Podczas choroby miałam na to trochę czasu i myślałam, zaplanowałam. I dziś rano: najpierw okazało się, że kamizelka nie pasuje, ale to nie problem, można iść bez. A potem 15 minut przebierałam buty, ostatecznie wracając do pierwszej wersji. Muszę sobie kupić saszki i baleriny ;)
A w H&M (kupiłam rurki, kupiłam czarne rurki!) widziałam piękną szarą koszulkę z nadrukiem z postaciami z Gwiezdnych Wojen (starych Gwiezdnych Wojen, Luke, Leia, Vader- cudo). Spodobała mi się do tego stopnia, że w pierwszym odruchu chciałam kupić ją, a nie rurki. Zwyciężył plan, ale ja po nią wrócę! (Tak, jestem fanką Star Wars)
Na koniec pan, którego spotkałam dziś na Półwiejskiej. Bańki mydlane metodą tradycyjną.

Image and video hosting by TinyPic


Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

kolczyki rowery: Jarmark Świętojański
szal: Maminy
wisiorek: YES
sukienka: Xanaka
marynarka: Zara
torba: vintage
rajstopy: Raj Stopy
glany: Steel bodajże

niedziela, 20 września 2009

Siła inspiracji

Jakiś czas temu pokazywałam tu jako inspirację te zdjęcia. Dziś próbuję ogarnąć pomysł tej pani po swojemu, co planowałam już od jakiegoś czasu. Te "kolory jesieni" w jej stylizacjach: brązowy, pomarańczowy, żółty przypadły mi do gustu.
Wyszło: a) jednosklepowo b) krótko. A propos a) moich burzliwych przygód z Zarą ciąg dalszy. Niewątpliwie jakoś pozostawia wiele do życzenia, a rzeczy w miarę dobrej jakości w tym sklepie są dla mnie finansowo niedostępne. Ale to wzornictwo, aż miło popatrzeć. Jeden z niewielu sklepów, w których mogę znaleźć rzeczy, jakie sobie wymyśliłam (ostatnio nawet moja mama stwierdziła, że rzeczy, jakie sobie wymarzę są dostępne dopiero w przyszłym roku- w temacie wysokich sznurowanych botków a la Ania Shirley). A co do b) dla wszystkich, którzy mnie znają ta długość była dość zaskakująca. Dla mnie też, czułam się dziwnie ;)
Pora ruszyć do sklepów po małym zakupowym odwyku (spowodowanym głównie brakiem czasu)- jak tylko wydobrzeję (ach, moje ukochane zapalenie zatok dało o sobie znać), idę wreszcie nabyć (drogą kupna, rzecz jasna) czarne rurki.
Skutkiem ubocznym uporczywego bólu głowy są brednie. Dziękuję za uwagę ;)
Jeszcze jeden z moich ulubionych utworów.
Depeche Mode- Suffer Well


Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

kolczyki: vintage
broszka- muszka: vintage
tunika/sukienka: Zara
marynarka: Zara
torba: Zara
rajstopy: Raj Stopy
oksfordy: Ryłko


Wahałam się, czy to opublikować. Moja imitacja pozy tej pani:

Image and video hosting by TinyPic

środa, 16 września 2009

Mrugnięcie okiem

Ja również padłam ofiarą H&M manii. Kiedy wreszcie znalazłam czas, żeby wybrać się do tego sklepu (nawet w konkretnym celu. Czarnych rurek poszukuję), z miejsca zakochałam się w: butelkowozielonej spódniczce, pudrowej bluzce z bufiastymi rękawami, miodowych rurkach, czarnym futerku (i beżowym!), brązowej torbie, cekinowym berecie i piórowej opasce. Z czego spódniczka i opaska absolutnie władają moim sercem. A czarnych rurek nie było.

Dzisiejszy strój poniekąd (PONIEKĄD) inspirowany przez Jane (ten outfit), głównie jednak przez moją chęć kombinowania. Po zrobieniu zdjęć z poprzedniego wpisu doszłam do wniosku, że skoro już mam na sobie ten strój to przymierzę spódnicę- planowałam połączenie tej tuniki jako bluzki ze spódnicą już dawno (tylko, jak zwykle, pogoda nie ta...) i nie chciało mi się zdjąć wet looków. Nawet pomyślałam, że efekt może być fajny. I był, na tyle, że ubrałam się tak następnego dnia ;) I jest po mojemu- czarno, z odrobiną koloru, zróżnicowane faktury- to zdecydowanie jeden z moich ulubionych zestawów. Odrobinę ekstrawagancko (jak na polską ulicę), ale to bardziej mrugnięcie okiem. Albo pensjonarki ciąg dalszy. Ewentualnie dziewczyna 2 sklepów ;)

A rozdawać ciasto znajomym w tym stroju- bezcenne :) Tymczasem wracam do oglądania pokazu Marca Jacobsa oraz do czytania antologii z historii sztuki.

Image and video hosting by <span class=TinyPic" border="0">

Image and video hosting by <span class=TinyPic" border="0">

Image and video hosting by <span class=TinyPic" border="0">

kolczyki: Pakamera
szal: pamiątka z Belgii
tunika jako bluzka: Camaieu
marynarka: Zara
spódnica: Camaieu
wet looki: Zara
oksfordy: Ryłko

wtorek, 15 września 2009

Muzealnie

Strój niezbyt muzealny, bardziej z serii "atak klonów"- wyglądam jak klon skandynawskich bloggerek. Nie powiem, przespacerowanie się w tym stroju po Poznaniu było ciekawym doświadczeniem, ale klon pozostaje klonem. Mówimy "nie".
Fioletowa tunika- znana. Ostatnio ubawiłam się, kiedy zobaczyłam w Camaieu- kolekcja jesień '09- identyczne tuniki we wszystkich kolorach oprócz fioletu (fioletową kupiłam w styczniu- z kolekcji zima '08/'09). Kryzysowo, innymi słowy.
Wspominałam już, że w wet lookach świetnie się bawię, i że nosząc je czuję, że ubranie to przebranie? Chyba tak :) Powtórzę, bo za każdym razem, gdy je zakładam, czuję się... pozytywnie. Z dystansem do samej siebie.
Strój z wystawy- ruszyło mnie wreszcie, że to wstyd, że na tylu wystawach czasowych w Muzeum Narodowym (polecam!) byłam, a na stałej jeszcze nigdy w całości- a to czas, a to zmęczenie... Na fragment wystawy stałej "zabłądziłam" podczas oglądania wystawy malarstwa flamandzkiego i obraz braci Raczyńskich tak mnie urzekł, że poczułam przymus udania się do muzeum w najbliższym osiągalnym terminie. Czyli w sobotę- przy okazji dzień bezpłatnego wstępu. Po przejrzeniu 2 pięter sztuki współczesnej byłam tak wykończona, że musiałam odłożyć resztę na kolejną sobotę- i tak do skutku ;) Ale pouczające, po raz kolejny sprawdza się "cudze chwalicie a swego nie znacie"- niestety. Zbiory są arcyciekawe (dla samych rysunków Witkacego można dać się pokroić. No, ja mogę ;) - dla mnie muzeum nigdy nie jest nudne, jestem z tych, co 5 minut stoją przy jednym eksponacie przez co zwiedzanie mocno się wydłuża i jest raczej samotne- nie znam wielu osób, które są w stanie znieść moje tempo zwiedzania i okrzyki: "Patrz, patrz, jakie cudowne połączenie kolorów! A tu jaki odcień! Nasycenie! Ta koronka!" :)

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

kolczyki: vintage
wisiorek: YES
tunika: Camaieu
marynarka: Zara
wet looki: Zara
trampki: Converse