piątek, 28 sierpnia 2009

Outfit odgrzewany

Image and video hosting by TinyPic


Ostatnio nie ubieram się zbyt odkrywczo, upały nie wpływają dobrze na moją kreatywność, dziś więc odgrzewam kotlety- pokazuję mój imprezowy strój, który miałam zaprezentować już dawno temu, ale nie udało mi się zdobyć sensownych zdjęć, wbiłam się więc w niego dzisiaj (jak gorąco!) i dokonałam heroicznego wyczynu w postaci pozostania w nim przez cały czas robienia zdjęć (podczas których zaczęłam już się ulatniać ;). Niech mi ktoś jeszcze powie, że szafiarstwo nie rozwija- ja się dzisiaj narozciągałam na wszystkie czasy, próbując samemu najpierw zapiąć a potem rozpiąć zamek sukienki (i w obu przypadkach mi się to udało) ;)
Wszystkie elementy stroju już były przy innych okazjach, od larpowych rękawiczek po sukienkę.
Wczoraj dorwałam H&M Magazine i jest całkiem niezły ;) Co prawda główna sesja niezbyt mi się podoba, ale paryska i warstwowa bardzo, mam ochotę powiesić niektóre zdjęcia na ścianie ;)
Warstwowość- wspominałam już wielokrotnie, że to moje hasło na tę jesień i zimę. Nigdy dotychczas nie próbowałam się tak ubierać, ze względu na małą ilość warstw wierzchnich oraz fakt, że ten trend nigdy do mnie nie przemawiał, dopiero teraz mnie zauroczył, będę się więc uczyć ;)
Poza tym obejrzałam wczoraj "Diabeł ubiera się u Prady" (wreszcie!) i jestem zachwycona strojami :) Znalazłam zdjęcia niektórych strojów Andy (tu i tu) i mam zamiar trochę skopiować do mojej szafy, bo większość stylizacji jest genialna (ok, wiem, to kwestia figury panny Hathaway, makijażu, sztabu stylistów i ciuchów od największych projektantów, ale i tak mi się podoba). Idę obejrzeć film jeszcze raz :)

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic


kolczyki: Dni i Noce Szczytna
szal: prezent
rękawiczki: mały sklepik przy Św. Marcinie
sukienka: Camaieu
pończochy: Gatta
oksfordy: Ryłko

wtorek, 25 sierpnia 2009

Ślepota i nowe dżinsy


Image and video hosting by TinyPic


Prezentuję w tym poście głównie moje nowe dżinsy. Czy to normalne, że zawsze, gdy chcę założyć nowy ciuch pogoda jest nieodpowiednia? Z dżinsami czekałam i czekałam, bo było za gorąco, wreszcie ubrałam je dziś na popołudniowe spotkanie z przyjaciółką. A zostały kupione na początku lipca, na wyprzedaży w Lee. Model Noel- świąteczny ;) Ale dokładnie taki, jak chciałam- ciemne rurki, w rozsądnej cenie i moim rozmiarze. Do tego model ten ma dość ciekawe szycie- ładne urozmaicenie "zwykłych dżinsów".
Broszka to kolejna część prezentu urodzinowego. Znowu wykazałam się dalece posuniętą ślepotą (tym razem to na pewno nie jest wina zdjęcia) ponieważ do czasu otworzenia paczki byłam święcie przekonana, że broszka przedstawia panią na tle Łuku Triumfalnego (z moją obsesją na punkcie Francji zamówiłam bez wahania), gdy więc zobaczyłam elegancką panią (chociaż to się zgadzało) na tle łuku z socjalistycznymi blokami w tle, rozczarowałam się dość boleśnie. Dziś jestem zdumiona, jak mogłam nie zauważyć tych bloków w tle- trudno ich nie dostrzec. (niby mam wadę wzroku prawie -6 ale noszę okulary, kurka!) Ale mimo tej pomyłki broszka nie jest taka zła, ładnie urozmaica strój.
Do tego zwyczajnie- apaszka jako pasek, do tego sandały i ostatnio chyba najczęściej noszone z kolczyków.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

kolczyki: Dni i Noce Szczytna
top: Zara
koszula: sh
broszka: Pakamera
apaszka jako pasek: sh
torba: vintage
dżinsy: Lee
sandały: catch

poniedziałek, 24 sierpnia 2009

Zakupy

Strój zakupowy. W wersji wymarzonej wygląda on tak:


Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic


Wreszcie udało mi się sfotografować moją miłość (obawiam się, że pozostanie niespełniona):

Image and video hosting by TinyPic

Cudne są.

W rzeczywistości wyglądało to tak:

Image and video hosting by TinyPic

kolczyki: Pakamera
golf: Stradivarius
spódnica: Camaieu
baleriny: Zara
sandały: catch

Wiem, te sandały nie pasują, ale doszłam do wniosku, że nie będę latała do Browaru na obcasach w taki upał bo mi nogi odpadną ;)
Kolczyki dostałam w prezencie urodzinowym i mówią co nieco o jednej z moich wielkich pasji- oprócz mody i książek uwielbiam sztukę. Secesyjną zwłaszcza. Stąd oszalałam, gdy tylko zobaczyłam te kolczyki z fragmentem obraz Alfonsa Muchy. Choć przyznam, że jak dotąd wszystkie moje zakupy przez Internet mnie rozczarowały. W przypadku tych kolczyków rozczarował mnie ten różowy koralik, który planuję jak najszybciej usunąć- razi mnie wyjątkowo.

Udało mi się spełnić jeden z punktów wcześniejszych dwóch list (frustracyjnej i ogólnej)- dzięki wsparciu rodziny kupiłam sweter :) Jak zrobi się zimno to go tu niezwłocznie pokażę. I dołączę się do obozu- niech przestanie być ciepło- ja mam dość. Chyba wolę zimę (już widzę te gromy sypiące się na mnie, ale ja jednak wolę założyć na siebie milion warstw, żeby mi było ciepło niż sytuację, w której nie mam na sobie nic i jest mi za gorąco).

Poza tym wczoraj przyjrzałam się dokładniej Sea of shoes. Oglądałam wcześniej i nie przypadł mi do gustu, a wczoraj nadeszło olśnienie: Jane jest świetna ;) Może dlatego, że często pokazuje to, co przemawia do mnie najbardziej ostatnio- czerń i warstwowość. Chociaż dalej obstawiam, że ma taki a nie inny styl z powodu dużego budżetu. Ale zostaje jedną z moich ulubionych zagranicznych szafiarek: na nią się tak jakoś miło patrzy ;)

A propos czerni i warstw- mam zamiar tej zimy włączyć wreszcie warstwy (wierzchnie) na stałe do mojej szafy. Jak na ironię, nietoperzowe sweterki bez guzików, których na wyprzedażach było pełno za bezcen (no, powiedzmy), spodobały mi się dopiero teraz.

niedziela, 23 sierpnia 2009

Letnie przyjęcie


Image and video hosting by TinyPic


Z serii: skarby z szafy babci.

Tę cudowną sukienkę kupiła wieki temu ciocia w sklepie indyjskim. Z jej relacji wynika, że wiedziała, że nigdy jej nie założy, ale mimo to kupiła, bo była (sukienka, nie ciocia): a. piękna i b. przeceniona na zawrotną sumę 10 PLN. Sukienki ciocia rzeczywiście nie ubrała nigdy, a niedawno dostałam ją w prezencie, jako coś co tylko leży w szafie a mi się może przydać. Jeszcze nie mam pojęcia gdzie dokładnie będę ją nosiła, ale urok koronki zrobił swoje. Nigdy nie miałam stroju składającego się w całości z koronki, nie zniechęcił mnie nawet miętowy kolor w górnej części (zasadniczo nie cierpię rozmytych barw, jestem wielką fanką mocnych kolorów)- cudowna szmaragdowa zieleń na dole władała mną już całkowicie. I oto jest moja :)



Image and video hosting by TinyPic



Strój z wczorajszej kolacji z sąsiadami- pierwsza okazja, żeby włożyć sukienkę. Złapałam się też na stwierdzeniu, że szkoda mi nosić moje ulubione rzeczy bo się zniszczą ;) Cóż...

Zmiana tła właśnie ze względu na sąsiadów- nie chciałabym się tłumaczyć z robienia zdjęć na klatce schodowej (i tak cud, że jeszcze cała kamienica nie wie o moim hobby), dlatego odsunęłam fotel i prezentuję się na tle białej (bleee) ściany. Nie, ja nie mam takich krzywych ramion, to statyw był krzywy ;)

Dziękuję za porady, w obliczu kryzysu finansowego rzeczywiście nie pozostaje nic innego, jak wybrać się wkrótce na łowy ;)



Image and video hosting by TinyPic



Image and video hosting by TinyPic



sukienka: prezent
kolczyki: Claire's
pasek: vintage
sandały: Deichmann

Edit: Od dawna miałam tu zaprezentować kosmetyczkę- urodzinowy prezent od przyjaciółki. Tak w temacie koronek. I znów: leży na biurku bo obawiam się, że jak zacznę używać ją zgodnie z przeznaczeniem, szybko się uszkodzi w mojej przepastnej torbie.

Image and video hosting by TinyPic

I przepis na udane popołudnie: zrobić zdjęcia na bloga, opublikować wpis, zrobić sobie dużo herbaty i zasiąść na kanapie z powieścią Virginii Woolf ;)

sobota, 22 sierpnia 2009

Frustracja

Bilans dzisiejszego sklepowego rekonesansu:
- wymarzone baleriny z cholewką w Zarze (piękne, szare, zamszowe)- 199
- sweter idealny- 99
- czarne rurki- od 99
- spódnica w H&M- 99
- czarna jedwabna koszula w H&M- 149
- fioletowa H&Mska koszulka z nadrukiem- 39,90
A wzrost poziomu frustracji bezcenny.
Razem rzeczy te kosztują 684,90 zł. Kwoty tej absolutnie nie posiadam, co raczej nie przyczynia się do wzrostu poziomu zadowolenia. Z listy tej raczej uda mi się nabyć sweter- wreszcie zobaczyłam idealny, wielki, ciepły, czarny golf bez ściągaczy. Baleriny strasznie mi się podobają, choć wcześniej nie rozumiałam przeboju butów z Zary- marnej jakości, z reguły skóropodobne, do tego koszmarnie drogie. Ale urzekł mnie ten wzór (czy baleriny z cholewką mają jakąś specjalną nazwę czy są po prostu balerinami z cholewką?)- jak nie z Zary to inne, ale ja muszę je mieć (i fajnie by było jakby miały rozsądną cenę). Choć ta jedwabna koszula... I tak to leci ;)

Zastanawiam się nad ćwiekową bransoletką, oglądałam dzisiaj i mam temat do myślenia- lepsze ćwieki- piramidki czy nieostre stożki?

Dzisiejszy outfit zakupowy- przyznaję, że maxi dress do przymierzalni nie jest najlepszym pomysłem, ale da się przeżyć ;) Dalej mam wątpliwości co do połączenia z sandałami, jednak tłumaczę się, że balerin nie posiadam, a po tych z Deichmanna dalej leczę odciski.

Dotychczas (przez wakacje) niewiele było strojów z serii- co mam DZIŚ na sobie, niedługo powrót serii- po prostu będę zmuszona wychodzić często z domu i ubierać się jakoś sensowniej niż w T-shirt i stare dżinsy.

Debiut dużych fotografii- jestem ciekawa, jak to z nimi będzie, poza tym blogspotowa ramka należy do wybitnie irytujących.

A reklamację przyjęli (znaczy stwierdzili, że rozdarcie materiału jak najbardziej takowej podlega). Mam czekać do 3 września.



Image and video hosting by TinyPic


Image and video hosting by TinyPic


Image and video hosting by TinyPic



Image and video hosting by TinyPic


kolczyki: Claire's
maxi dress: New Yorker
torba: vintage
sandały: catch

czwartek, 20 sierpnia 2009

Ach, Alberto


Wspominane wcześniej powtórzenie jednego ze strojów nadmorskich. Początkowo tunikę połączyłam w zestaw spacerowy- z nieśmiertelnymi dżinsami i ( jak się okazało, śmiertelnymi) trampkami, jednak po drodze okazało się, że będzie grał mój ulubiony zespół szantowy i nastąpiła szybka zmiana planów i stroju. Zdjęcia zrobione po północy nie nadawały się do pokazania ;)
Tunikę dostałam w prezencie, od razu przypadła mi do gustu, taka ciepła i czarna. Miałam male zastrzeżenia co do ściągaczy (z reguły unikam jak ognia), jednak te dają sporo możliwości kombinowania z ubraniem.
A potem zobaczyłam tę reklamę nowej kolekcji Alberty Ferretti i już wiedziałam, jak będę ją nosić. Tak swoją drogą, bardzo podobają mi się te zdjęcia i klimat reklamy- jest taka nieoczywista. Do tego biblioteka to zdecydowanie "moje klimaty". Apaszka jak zwykle jako "to-coś-co-przełamuje-czarny-monolit", w tym wypadku awansowała też do roli "to-coś-co-przełamuje-workowaty-krój" (w skrócie: pasek).
Jutro czeka mnie heroiczna wyprawa- reklamowanie conversów. A tymczasem idę fotografować ubrania na sprzedaż.



kolczyki: Dni i Noce Szczytna
tunika: Vila, prezent
torba: pewnego razu we Francji
apaszka jako pasek: sh
rajstopy: Gatta
oksfordy: Ryłko

piątek, 14 sierpnia 2009

Urban turban

No cóż, nie do końca urban, paraduję w nim bowiem nad Zatoką Gdańską, ale niewątpliwie w wersji bardziej hmm... nowoczesnej, co prawda wciąż bez marynarki (wychodzi na to, że nie zabieram jej wtedy, kiedy powinnam).


Mimo mojej niechęci do plażowania, nadmorskie (nadzatokowe) spacery bardzo lubię. Prezentowany strój jest właśnie prosty, spacerowy, turban ma go ożywić. Pierwszy raz prezentuję tu moja pseudo-skórzaną kurtkę. Noszę ją dość rzadko, uderzył mnie bowiem w pewnym momencie ogrom jej kiczowatości (i dalej nie mogę się do niej w 100% przekonać), jednak jedno trzeba jej oddać- jest ciepła, odrobinkę za duża, dzięki czemu można się nią przyjemnie otulić i nie zmarznąć, będąc smaganym morskim wiatrem. Plus mój ukochany czarny golf i całkiem lubiane (mimo beznadziejnego jakościowo dżinsu) rurki. I conversy, które najprawdopodobniej pójdę reklamować po powrocie- materiał się rozdarł, nadruk schodzi... nie tego się spodziewałam. Ciekawe, czy uznają reklamację.


Oprócz stroju prezentuję obiekt mojego uwielbienia- pierwsze miejsce w kategorii "deser" zajmuje u mnie gofr, koniecznie z polewą czekoladową ;)




chusta na turban: vintage
wisiorek: YES
kurtka: nie mam pojęcia
golf: H&M
torba: vintage
dżinsy: Zara
trampki: Converse

wtorek, 11 sierpnia 2009

Outfity morskie- podsumowanie

Cóż, dostęp do Internetu nawet był, jednak ściągnięcie jakiegokolwiek programu do obróbki grafiki było niemalże niemożliwe. A zdjęcia, co prawda plenerowe, lecz wykonane przez osoby niezbyt się do robienia ich palących ("No, pośpiesz się, narcyzie jeden!") bez obróbki nie nadawały się do pokazania ludzkim oczom. Za to kajam się dziś i prezentuję zbiór strojów z minionego tygodnia (oprócz jednego, któremu poświęciłam osobny wpis, napisany jeszcze zanim okazało się, że wstawienie zdjęć będzie niemożliwe. I drugiego, bo zdjęcia nienadawały się do pokazania, powtórzę go i sfotografuję w domu)

Ogólnie stroje były dość monotonne, na plażę letnie sukienki (jak np. ta lub ta), na wieczorne spacery głównie kierując się kryteriami: "żeby było wygodnie i ciepło". Zwłaszcza ciepło! Ze mnie jest straszny zmarzluch, a w porcie nieźle wieje. Czyli ogólnie stroje morskie mają jedną "bazę": czarny golf + rurki +Conversy. I dodatki. Innymi słowy tytuł mógłby brzmieć: coś z niczego ;) A torba z czarownicą okazała się być świetną torbą na plażę.

Refleksji stricte zakupowych z wyjazdu nie mam, udało mi się tylko całkiem nieźle spożytkować 26 zł, kupując przewodnik po Francji, album z Boznańską oraz 2 filmy i na tym skończyły się moje wydatki (no, było jeszcze Elle i pocztówki...).

Poza tym parę modowych refleksji: przeglądając Elle doszłam do wniosku, że chyba niedługo stanę się obrzydliwie modna ;) Nie mam zamiaru rezygnować z koka (podobno będą najmodniejsze), żabot próbuję uszyć (opisywałam, na razie dość żałosne, próby), a z zamiarem sprawienia sobie peleryny noszę się już od dłuższego czasu. Z jednej strony niezbyt lubię nosić to samo, co wszyscy, a z drugiej fajnie, że rzeczy te mają szansę na pojawienie się w sieciówkach (co ma zalety jak: więcej wzorów, przystępniejsza cena etc.). Jeszcze bardziej nie mogę się modowo doczekać jesieni ;) Moja lista życzeń nieco się zmieniła, doszło do niej parę pozycji (z niecierpliwością czekam aż pojawią się okazje do jej realizacji). Poszukuję też odpowiednio ciepłego materiału i dobrej krawcowej, postanowiłam bowiem przechodzić tyle zimy, ile się da w pelerynie.

Przechodząc do rzeczy:
1.2.
3.

poniedziałek, 3 sierpnia 2009

Coś niewyraźnie dziś wyglądasz...

Zdjęcia outfitu codziennego niestety niewyraźne, nie mam pojęcia, dlaczego, wszystko robiłam jak zwykle. Strój ten miałam na sobie dnia 2 sierpnia, a gdy się publikuje prawdopodobnie jestem już w Gdyni.


Spódnica awansowała do roli mojej ulubionej, jednej z najbardziej pasujących do mnie, dlatego drżę na myśl, że niedługo nie będzie nadawała się już do użytku- jak wspominałam, materiał przeciera się i powoli dziurawi w miejscach zszycia. A ona tak ładnie łączy się z czernią i pięknie się prezentuje... Widziałam co prawda ładną spódnicę w H&M, krótszą, bez falban, o kroju balerinowatym, w delikatny niebieski niby-porcelanowy wzorek, ale tej nie zastąpi w żaden sposób.


Ostatnio coraz bardziej podobają mi się pumpy. Czarne, jak u Balbiny albo Stradivariusowskie, jak u Comadrei Roi (jak się odmienia hiszpańskie nazwy z zachowaniem zasad gramatyki języka polskiego?!). Długo się przed nimi broniłam, były zbyt luźne, sportowe i nowoczesne ;) W końcu, pod wpływem wpisu u La Comadreja Roja (tym razem zaryzykuję bez odmiany) przymierzyłam te w Stradivariusie, jednak kleszcz i związana z nim panika przeszkodziły mi w zgłębianiu tematu: "Jak ja w tym wyglądam?". Zanotowałam, że na początku tak nieco jak nie ja, ale chyba nie było bardzo źle ;) Pewnie tam wrócę i przymierzę jeszcze raz i dopiero się zacznę zastanawiać. Tylko najpierw sprzedam parę rzeczy, ale to już po powrocie. Mam nadzieję, że dam radę umieszczać tu dokumentację mych strojów nadmorskich. A teraz idę wyczyścić trampki, które po pobycie na Mazurach wyglądają, jakby po nich czołg przejechał (co najmniej).



top: Zara
pasek: po Mamie
spódnica: sh
sandały: catch
kareta: Yes
kolczyki: hand made Cioci

niedziela, 2 sierpnia 2009

Inditex lady kontra foliówki

Kolejna akcja szafiarska- tym razem pro-ekologiczna. Dziś na blogu prezentujemy swoje torby na zakupy, używane zamiast foliówek (post zbiorczy na blogu Robaczka). Zawsze miałam pociąg do ekologii, udało mi się nawet kiedyś namówić rodziców na segregowanie makulatury i plastików i o dziwo, trwa to do dziś. Do tematu: foliówki są fe, zaśmiecają środowisko i jak trudno z nimi dobrze wyglądać... Nic, tylko przesiąść się na materiałowe cudo. Jak np. to:

Moją ukochaną torbę- czarownicę przywiozłam z mojego pierwszego pobytu we Francji. Kupiłam ją podczas średniowiecznego jarmarku, który odbywał się w wiosce, gdzie biwakowaliśmy. Do tego w dniu urodzin :) Ten wzór od razu przypadł mi go gustu, nie wahałam się więc długo (tylko trochę...) nad zakupem. Wiedziałam, że w Polsce podobnej na pewno nie znajdę. Choć nie powiem, ostatnio te w M&S z Lily Cole wg Davida Downtona również mi się spodobały, ale uważam że i tak nie umywają się do mojej czarownicy :D
Jeśli chodzi o strój- obiecane połączenie wet looków i kamizelki. Wyszło hmmm... ciekawie, taka kelnerka z alternatywą dla foliówki na tacy. Wstyd się przyznać, ale cały "główny strój" pochodzi ze sklepów Inditexu. I pomyśleć, że rok temu nie weszłabym za nic do Zary... Moja ukochana tunika, prezentowana dotychczas tylko raz, uwielbiana przeze mnie, upolowana przypadkowo na zimowej wyprzedaży w Zarze. Kolor ma dość trudny do zdefiniowania, ni to błoto ni to czekolada, i przepiękny krój- taki odrobinkę stylizowany na vintage.
Początkowo chciałam zaprezentować ten zestaw z glanami, jednak w chwili obecnej wyglądają one tak (jak naturalnie, nawet kurz jest na zdjęciu), więc siłą rzeczy nie nadają się do pokazania ;)


torba: pamiątka z Francji
tunika: Zara %
kamizelka: Stradivarius
wet looki: Zara %
oksfordy: Ryłko
kokardka: vintage
kolczyki (to te): vintage

sobota, 1 sierpnia 2009

Wojny z szafą cz. V- Martensy kontratakują

Powiem coś zaskakującego- nie mogę się doczekać jesieni. Mam już tyle pomysłów na zestawy, których z powodu panujących (precz z dyktaturą!) na dworze 30 stopni, ubrać nie mogę. Martensy się zbuntowały że za długo w szafie leżą i dziś kontratakują. Wraz z dzianinową sukienką, wyprzedażowym nabytkiem z Camaieu. Co zabawne, w styczniu przymierzałam bardzo podobną sukienkę, w identycznym kolorze i bardzo podobnym kroju, jednak gdy okazało się, że kosztuje ok. 200 zł, musiałam skapitulować. A tu, proszę, podobna, dużo tańsza, i jak się pięknie układa...! Jednak nie kupiłam jej, gdy zobaczyłam ją po raz pierwszy (ostatni egzemplarz)- nie zdecydowałam się na wydatek 50 zł, jakże kontrastujący z HaMowymi spodniami za 10. A potem przecenili ją bardziej :)


Tak, znowu wet looki. Wiem, że sukienka fajnie wyglądałaby w wydaniu imprezowym, ażurowe rajstopy etc. Tak się jeszcze tu na pewno pojawi :) jednak tym razem wersja niczym z The Style Scout. Dość przebrana, przyznaję, ale efekt znośny, więc prezentuję ;) Za Martensy nie będę się tłumaczyć, od razu wiedziałam że będą się ładnie zgrywać z fioletową sukienką. A ją samą zaraz pakuję do walizki nad morze, gdzie będzie mnie mile ogrzewać podczas niezbyt ciepłych nadbałtyckich wieczorów. Mam nadzieję, że uda mi się doprosić kogoś o zdjęcia wówczas.
Na koniec podzielę się jeszcze moją frustracją: Proszę Państwa, chciałam zrobić żabot. Taki z prawdziwego zdarzenia, nie jakieś marne strzępki materiału przy bluzce. I podczas wykonywania okazało się, że za nic nie umiem zrealizować swojej wizji, talentu manualnego za grosz. Wyszły właśnie jakieś strzępki materiału marne, których tu nie zaprezentuję z litości dla samej siebie. Czy ktoś zna dobrą krawcową w Poznaniu?!


sukienka: Camaieu %
wet looki: Zara %
buty: Doc Martens
kolczyki: z Pyrkonu