Ja chyba naprawdę nie mam stylu. Jeszcze niedawno zarzekałam się, że nie chcę długiego rozpinanego swetra, bo wyglądam w nim jak własna ciotka i nie podoba mi się on za grosz. Wczoraj, kiedy zobaczyłam na ulicy dziewczynę, która miała na sobie właśnie długi, rozpinany szary sweter z krótkimi rękawami na tle czarnego stroju- ideał! Tego samego dnia widziałam jeszcze jedną osobę, w takim samym (albo prawie takim samym) swetrze, również świetnie połączonym i teraz oprócz nietoperzowego sweterka chcę mieć też duży, szary, rozpinany sweter. Inna sprawa, że jeszcze parę ciepłych okryć wierzchnich niewątpliwie mi się przyda.
Ten stój wybitnie kojarzy mi się z grzeczną pensjonarką. Ewentualnie z Anią z Zielonego Wzgórza (ale nie będę sobie tak podmaślać). Daje on wiele możliwości, m.in. na sarenkę (względnie cielątko), na grzeczną pensjonarkę, na panią biurową (tu macham do Biurowej ;), na pensjonarkę, która próbuje się bawić , na nauczycielkę- i jak tu nie wierzyć, że ubranie to przebranie? A przy okazji komponowania go zdumiałam się, jak trudno połączyć żabot (przynajmniej ten niby żabot na bluzce), żeby nie wyszło źle/kiczowato (bo ja, w przypływie geniuszu, chciałam go z marynarką połączyć i efekt był tragiczny).
A, obiecuję, że jutro uczeszę się w przedziałkiem z boku i zaprezentuję efekt ;)
Dziś byłam na wystawie malarstwa flamandzkiego w poznańskim Muzeum Narodowym- polecam, robi niesamowite wrażenie, zwłaszcza, jeśli ktoś kojarzy te obrazy z reprodukcji- kolory na żywo są absolutnie nieporównywalne. A gdy będę miała więcej czasu (tzn. w weekend), opublikuję tu moje zdjęcia zauważonych przeze mnie ciekawych poznańskich detali (tak a propos 10 prawd).
Ten stój wybitnie kojarzy mi się z grzeczną pensjonarką. Ewentualnie z Anią z Zielonego Wzgórza (ale nie będę sobie tak podmaślać). Daje on wiele możliwości, m.in. na sarenkę (względnie cielątko), na grzeczną pensjonarkę, na panią biurową (tu macham do Biurowej ;), na pensjonarkę, która próbuje się bawić , na nauczycielkę- i jak tu nie wierzyć, że ubranie to przebranie? A przy okazji komponowania go zdumiałam się, jak trudno połączyć żabot (przynajmniej ten niby żabot na bluzce), żeby nie wyszło źle/kiczowato (bo ja, w przypływie geniuszu, chciałam go z marynarką połączyć i efekt był tragiczny).
A, obiecuję, że jutro uczeszę się w przedziałkiem z boku i zaprezentuję efekt ;)
Dziś byłam na wystawie malarstwa flamandzkiego w poznańskim Muzeum Narodowym- polecam, robi niesamowite wrażenie, zwłaszcza, jeśli ktoś kojarzy te obrazy z reprodukcji- kolory na żywo są absolutnie nieporównywalne. A gdy będę miała więcej czasu (tzn. w weekend), opublikuję tu moje zdjęcia zauważonych przeze mnie ciekawych poznańskich detali (tak a propos 10 prawd).
Tu wersja prześwietlona, ale lepiej widać bluzkę (tzw. coś za coś).
kolczyki: Pakamera
bluzka: Top Secret
ponczo: sklep indyjski
spódnica: Camaieu
pończochy: Gatta
oksfordy: Ryłko
PS. Koleżanka, widząc mnie w tym stroju, zakrzyknęła- "Boże, to dziś jakaś okazja o której zapomniałam?!"
Brakuje mi tu koloru, chociażby w postaci wyróżniającego się paska.
OdpowiedzUsuńTa spódniczka zdecydowanie mi się podoba, sama mam taką. Z tym, że czerń znudziła mi się jakiś czas temu (swego czasu chodziłam wyłącznie na czarno - taki okres buntu).
OdpowiedzUsuńRównież macham przyjaźnie :)
Aha i zapomniałam dodać, bo nie zauważyłam "prześwietlonej" wersji - super dekolt :)
OdpowiedzUsuńooo.. podoba mi się sie ten pensjonarski, monochromatyczny zestawik :)
OdpowiedzUsuń