Mój problem polega na tym, że często staram się skopiować dokładnie to, co dana osoba ma na sobie, co często daje efekt dość komiczny. Np. ujrzawszy to zdjęcie miałam ochotę natychmiast upodobnić się do tej dziewczyny. Ale:
b. tu posłużę się cytatem: "Są osoby, na których odzież zawsze leży jak ulana, szalik nigdy nie wylezie im z kołnierzyka bluzki, zamek od spódnicy nie pęknie w chwili najmniej odpowiedniej, a guziki nie oderwą się od płaszcza nawet w czasie huraganu. Ida nie należała do grona tych szczęśliwców. Cokolwiek wciągnęła na grzbiet-zawsze wyglądała niedbale, a jej stroje miały tajemnicze i nieodparte tendencje do zwisania, wleczenia się lub powiewania" (Małgorzata Musierowicz, "Ida sierpniowa"). Jakoś mam nieodparte wrażenie, że ona zalicza się do tego pierwszego typu ubierających się a ja dużo bardziej przypominam pod tym względem Idę.
Zdjęcia można podzielić też podzielić inaczej niż tylko czarne i kolorowe. Po obserwacji i analizie dochodzę do wniosku że podoba mi się:
a. styl hippisowski
b. "francuski"- nazwa robocza, większość stylizacji z beretami (swojego do teraz nie umiem nosić mimo że w teorii towarzyszył mi pół zimy), podobne to tego stroju Ryfki albo tego (to w sumie też jak najbardziej styl artystyczny)
c. klasyczny, z dodatkami- tu, tu, tu, tu, tu i tu
d. "artystyczny"- to, większość strojów Marleny Dietrich, to i to
e. streetowo-punkowo-grunge'owo-uczniowski -coś jak to (czy to jest styl londyński?!)
f. miejski - jakby to, to.
I vintage, taki total look.
Właśnie! W szafie. W związku z szafiarską akcją- oto i ona:
Zawartość bezcenna, ale z wyglądu jej nie lubię. Wielka, biała, plastykowa. W sumie zajmuję jej małą część- dzielona jest z Mamą i siostrą. Okryć wierzchnich nie pokażę, straszny bajzej tam i chyba nic mojego się tak aktualnie nie znajduje. Wnętrze przedstawia się tak:
Tu lewe skrzydło- wieszaki. Nazwa niezbyt fortunna, ale trzymam tam niektóre spódnice, tuniki, sukienki, koszule...
A tu półki. 2 zajmowane przeze mnie, powiedzmy jeszcze jedna, na której mam pidżamy i szaliki. Co do półek- podział, które ubrania gdzie leżą jest dość umowny- na spódnicach to wielkie czarne to moje ponczo, między spodniami w czerwonym pudełku przechowuję moją maxi dress, a to pomarańczowe pod bluzkami to karton z filiżanką, którego nie mam gdzie przechowywać. Ujęcia naturalne, bez zaprowadzania specjalnego porządku. Buty wyglądałyby zbyt naturalnie- do pokazania się to nie nadaje, ale leżą sobie pod szafą, przy łóżku i pod kaloryferem. Dodatki kiedy indziej. Przy okazji podliczyłam zawartość i okazało się że mam:
- 10 spódnic
- 3 pary spodni
- 1 ogrodniczkę
- 1 ponczo
- 2 koszule
- 5 bluzek na ramiączkach
- 3 T-shirty
- 2 golfy
- 2 bluzki (?! to chyba dlatego, że powyrzucałam kilka i trzeba się obkupić na zimę...)
- 7 sukienek
- 2 tuniki
Primo- wcale nie tak dużo tego..., secundo- ile ja jeszcze mam do pokazania!