Zestaw typu: "Ratunku, nie mam co na siebie włożyć". Awaryjny, tak jak połączenie tunika+ spodnie. Główną bohaterką, "ożywiaczem" jest chusta, kupiona podczas wyprawy do Belgii, przy ulicznym stoisku w brukselskim zaułku (dobra, zmyślam, żaden zaułek, jedna z uliczek przy Rynku, turystów jak mrówek). Wśród morza innych zwróciła moją uwagę połączeniem kolorystycznym- jakby zawierała w sobie wszystkie pozostałe chusty. A mimo to wahałam się czy ją kupić. Jak zwykle. Jednak zainwestowana zawrotna suma 6 euro zwróciła się z nawiązką, chusta jest dla mnie bezcenna. Spotkała się (o dziwo!) z wielkim uznaniem ze strony rodziny, zarówno mamy jak i babć. Zażądały nawet zakupu identycznych dla nich przy następnej wizycie ;) Dopiero ujrzawszy te zdjęcia zauważyłam, jak bardzo ożywia strój i mogę ocenić, jak się prezentuje. Choć i bez tego nosiłam ją do wszystkiego, towarzyszyła mi we Francji, całą zimę była moim szalem (jest całkiem ciepła, gruba dość). Jest stanowczo jednym z moich najbardziej udanych zakupów i jednym z moich ulubionych ubrań (no, powiedzmy że chusta to ubranie).
Kolczyki kupiłam podczas Jarmarku Świętojańskiego, przedstawiają reprodukcję plakatu z Jane Avril w wykonaniu Henriego Toulouse-Lautreka (jeden z moich ulubionych malarzy).
A kamizelkę kupiłam w końcu, niedługo pokażę. Teraz padam, jestem tak wykończona że z chęcią obudziłabym się po dwóch wiekach snu, niestety dwa wieki miną jutro o 6:30.
Tytuł zaczerpnięty z tej piosenki.
Kolczyki kupiłam podczas Jarmarku Świętojańskiego, przedstawiają reprodukcję plakatu z Jane Avril w wykonaniu Henriego Toulouse-Lautreka (jeden z moich ulubionych malarzy).
A kamizelkę kupiłam w końcu, niedługo pokażę. Teraz padam, jestem tak wykończona że z chęcią obudziłabym się po dwóch wiekach snu, niestety dwa wieki miną jutro o 6:30.
Tytuł zaczerpnięty z tej piosenki.
Trafiłam tutaj do Ciebie po nitce, a raczej po komentarzu na moim blogu...normalnie, z tą chustą, to Ty tak specjalnie, żebym nie spala po nocach, nie? ;) Jest cudowna, a połączenie kolorystyczne wręcz zabójcze. Co do 'zaułków', to bardzo podoba mi się to, iż w zachodnich krajach, w każdym większym mieście są jakieś małe uliczki wypełnione wszelkiego rodzaju india shopami i innymi w tym stylu. Tam zawsze wyhaczy się niesamowicie oryginalne i często bardzo tanie ciuchy oraz detale do domu. Na Twoim miejscu bardziej eksponowałabym tą chustę - aż szkoda, żeby się marnowała pod trenczem ;)
OdpowiedzUsuńŁadny ten zestaw-delikatny,barwny,zwiewny.Hippisi w Indiach :).Szal jest piękny. Uwielbiam takie trencze,choć ten tutaj stylem nie pasuje do całości,bo to klasyk,a reszta etno.
OdpowiedzUsuńooo...a ja taką samą chustę kupiłam niedawno na allegro:) wystarczy wstukać pashmina i szalone barwy czy coś takiego... (możesz porównać, ja swoją pokazywałam u siebie w poście z 4 kwietnia). Kurczę, jaki ten świat jest mały:) A szal uwielbiam, tylko troszkę żałuję, że nie jest większy.
OdpowiedzUsuń